Proszę o sobie opowiedzieć

Nazywam się Łukasz Kaczmar, mam trzydzieści dwa lata. Z BADER Polska jestem i byłem związany, ponieważ pierwsza moja przygoda rozpoczęła się w Wykrawalni – wtedy miałem osiemnaście lat. Pracowałem jako wykrawacz przez okres około trzech lat. Kolejno, powołano mnie do wojska i tak oto zostałem zawodowym żołnierzem. Postanowiłem wrócić jednak do firmy BADER na wyższe stanowisko: Koordynatora Kierownika Zmiany. W wyniku rozmowy kwalifikacyjnej, którą przeszedłem z wynikiem pozytywnym, zostałem zatrudniony. W międzyczasie awansowałem na stanowisko Kierownika Zmiany Wykańczalni. Jestem odpowiedzialny za współpracowników – team stanowi około osiemdziesiąt osób. Wachlarz moich obowiązków mieści też wszystko to, co powiązane z produkcją, czyli dopilnowanie procesu produkcyjnego, jakość, zmienność etc. Zapewnienie odpowiedniej ilości ludzi na maszynie, materiału do produkcji. Równolegle, zdobywając doświadczenie zawodowe, podjąłem studia w trybie zaocznym – zarządzanie logistyczne, następnie menadżerskie, a podyplomowo: zarządzanie bezpieczeństwem i higieną pracy. Lubię jeździć na rowerze – w sezonie letnio-wiosennym przejechałem około półtora tysiąca kilometrów. Preferuję aktywny sposób spędzania czasu wolnego – basen, sauna. Fascynuje mnie aktywny tryb życia, absolutnie nie jestem kanapowcem. Jestem dynamiczny, ambitny, dążę do celu, starając się go osiągnąć w jak najbardziej efektywny sposób.

Pańska definicja sukcesu brzmi?

Myślę, że warto rozpocząć od zdefiniowania drogi do sukcesu. Mój wybór padł na ciężką pracę – dzięki rzetelności i uczciwości zostałem dostrzeżony przez osoby, które stworzyły grunt do osiągnięcia sukcesu.

W jaki sposób można odnieść sukces w firmie BADER Polska? Jakie wartości pozostają w cenie i jaką drogą podążać, by osiągnąć sukces?

Na pewno trzeba być wszechstronnym, posiadać ponadprzeciętną wiedzę oraz umiejętności. To ogromny plus. Oczywistym jest, że jeśli ktoś myśli i działa jednotorowo, nie zostanie dostrzeżony. Ogromne znaczenie mają również kompetencje miękkie, jak i chęć poszerzania wiedzy poprzez  kursy, szkolenia czy studia podyplomowe. To na pewno jest dobra droga do osiągnięcia sukcesu. Jego osiągnięcie nie byłoby jednak możliwe, gdyby nie wsparcie ze strony managementu. Spotkanie wspierającego szefa, mentora ma kluczowe znaczenie.

Czy zespół współpracowników przyczynił się do Pańskiego sukcesu?

Oczywiście. Myślę, że nie byłoby mnie w tym miejscu, gdyby nie ludzie – zespół fantastycznych współpracowników. To również cegiełka do mojej kariery. Team, z którym mam przyjemność współpracować, oczywiście odpowiednio motywowany i wspierany, przekłada się na sprawne funkcjonowanie „organizmu”, jakim jest BADER.

 Najważniejszy, największy sukces, który Pan osiągnął w BADER Polska to?

Ogromne znaczenie ma dla mnie fakt, że ktoś mnie zauważył, docenił.  Dzięki temu mogę wyjechać do Tajlandii i przeżyć przygodę życia oraz osiągnąć międzynarodową  karierę. Powiem tak, może nieco górnolotnie, dając dużo z siebie, można wiele osiągnąć. Jestem świadom, że pracuję na swoje dobre imię prywatnie i zawodowo. Myślę, że jestem postrzegany przez współpracowników, jako człowiek, który potrafi pomóc i załatwić wszystko, co niezbędne do pracy. A także osoba, która współpracując z menadżerami wyższego szczebla, wykazuje się kulturą osobistą i zaangażowaniem.

W jaki sposób spędza Pan czas wolny?

Na pewno aktywnie – rower, spacery, sauna, basen. Do pracy dojeżdżam rowerem – obecnie mieszkam w Bolesławcu, ale kiedyś do pracy pokonywałem około 15 km. Jeszcze w szkole byłem lekkoatletą, ale doznałem kontuzji.

Jak wygląda Pański dzień w pracy? Czy dzień za dniem płynie, czy też nie można jednego porównać do drugiego?

Na pewno nie ma dwóch jednakowych dni. Trzeba być aktywnym na każdym polu i czujnym, żeby być krok do przodu. Pracujemy na przykład w systemie 2-zmianowym i to nadaje rytm. Rozpoczynając pracę o szóstej rano – najpierw przechodzę przez halę, dopilnowuję, by wszystkie maszyny zostały uruchomione i rozpoczynam produkcję na każdej z nich, zgodnie z zasadą FIFO. Jednak bywają także takie sytuacje, że trzeba coś zmienić, by na przykład przyspieszyć partie pilne. Sprawdzam również czy pracownicy znajdują się na swoich stanowiskach. To musi być pełna kontrola na każdym etapie procesu. Podsumowując, mój dzień przebiega na ciągłej kontroli pewnych procesów i nadzorze nad przepływem zasobów ludzkich.

Zasady, które towarzyszą mi każdego dnia – na pewno staram się kierować dobrym wychowaniem, kulturą osobistą i nie nakazywać, a prosić. To podstawa dobrej relacji nie tylko w życiu prywatnym, ale i zawodowym.

Otrzymał Pan nietypową propozycję zawodową, czy mógłby Pan zdradzić co to takiego?

W każdej sytuacji jest to zrządzenie kilku czynników. Najważniejszą determinantą propozycji wyjazdu do Tajlandii jest zaangażowanie Pana Ryszarda Pawlety oraz Pani Eweliny Zabawy, ponieważ to właśnie oni zauważyli moją postawę. Dzięki nim jestem w momencie, który otwiera przede mną nowe możliwości zawodowe, będące oczywiście ogromnym wyzwaniem.

Jak to możliwe, że pracownik z Polski będzie pracować w Tajlandii?

W świecie BADERA pracownicy na stanowiskach techniczno-rozwojowych są niezwykle cenieni, a co więcej rekrutacja ma na celu wyłonienie przede wszystkim talentów wewnątrz firmy. Dyrektor Ryszard Pawleta otrzymał e-mail od Dyrektora w Tajlandii i brzmiał on następująco: „jednemu z pracowników kończy się umowa, a w związku z tym, że pracownicy z Polski są niezwykle cenieni, chciałby zatrudnić kogoś wartego zaufania”. Pan Pawleta wraz z Zastępcą Dyrektora ds. Technicznych – Panem Pawłem Linke zaproponowali właśnie mnie wyjazd. Nie zastanawiając się długo, oczywiście się zgodziłem. Prośbą, z mojej strony, było jednak to, bym mógł wyjechać wraz z dziewczyną. Bardzo cenię naszą relację i nie chciałem jej naruszyć.

Myślę, że propozycja wynika również z tego, że jestem mocno zainteresowany zagadnieniami technicznymi i pomimo faktu, iż nie byłem zatrudniony w Dziale Utrzymania Ruchu, to na co dzień wykraczając oczywiście poza zakres swoich obowiązków, wpierałem naprawy, usprawnianie maszyn. To moim zdaniem był punkt zwrotny. Nie boję się wyzwań, a bardzo się cieszę, że będę mógł spróbować w innej kulturze, w innym kraju stawiać kroki zawodowe.

Wiem, że był Pan już w Tajlandii, czy może Pan opowiedzieć o wyjeździe?

Na przełomie lipca i sierpnia aklimatyzowałem się na stanowisku, spędziłem w nowej rzeczywistości  dwadzieścia siedem dni.

Zderzenie kulturowe, pogodowe – już przy wyjściu z samolotu zaskoczyła mnie temperatura około 30 stopni oraz bardzo duża różnica wilgotności, powodujące to, że w pierwszych dniach było ciężko. Najmniejszy wysiłek kończył się zalaniem potem…Trzeba na pewno przywyknąć do warunków pogodowych. Drugi dzień mojej wyprawy spędziłem już w firmie. Dyrektor i Zastępca oprowadzili mnie po zakładzie, następnie rozpocząłem pracę na swoim przyszłym stanowisku. W związku z tym, że zakład jest rozbudowywany, pojawiają się nowe maszyny więc było co robić. Starałem się być pomocny i poprzez zaangażowanie pokazać i udowodnić wszystkim, że jestem odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. Było to moje być albo nie być. I udało się.

Powrócił Pan do Polski i co dalej?

Mnóstwo formalności – począwszy od zmiany prawa jazdy, po założenie konta w banku, wiza biznesowa – ogrom papierów. Plus sprawy prywatne, wymagające zamknięcia. Chciałabym uporządkować życie prywatne i zawodowe przed wyjazdem, czyli przyziemne sprawy.

Jakie stanowisko będzie Pan piastować w Tajlandii?

Będę menadżerem utrzymania ruchu. Wyzwanie i rozwój moich zainteresowań, które zauważone i docenione zostały jeszcze w Polsce. Nieśmiało wkraczałem w ten rejon już od kilku dobrych lat – to moja pasja i prywatnie i zawodowo. Uczyłem się nowości, byłem zainteresowany pracą mechaników i od nich też otrzymałem sporą dawkę wiedzy, pracując w naszej firmie w Polsce.

Czy widzi Pan różnice w funkcjonowaniu firmy pomiędzy Polską, a Tajlandią?

W Tajlandii Dział Utrzymania Ruchu nie jest podzielony. W strukturze funkcjonuje menadżer utrzymania ruchu, który zarządza grupą kilkunastu osób. Podział nie jest sztywny, wszystko jest jakby w jednym tyglu, czy departamencie. To wynika ze sposobu produkcji, jest ona znacznie mniejsza niż w Polsce. Czy to jest dobre czy złe nie wiem. Okaże się w praktyce. Mam już pomysł na działania usprawniające, czy prewencyjne – okresowe przeglądy maszyn, które z pewnością spróbuję wdrożyć.

A jak to jest z ludźmi, czy kultura Tajlandii wpłynie na Pański styl zarządzania?

Myślę, że pewne reguły są niezmienne. Zarządzanie relacjami chciałbym utrzymać na poziomie „przyjacielskim”. Wszyscy ludzie w tej materii są podobni. Tak mi się wydaje, że na całym świecie jest tak, że jeżeli ktoś jest uprzejmy, miły, sympatyczny i ma „ludzkie” podejście to relacja jest poprawna. Oczywiście, będę również wymagać. To gwarantuje równowagę. Wydawało mi się, że dużym problemem jest bariera językowa. Postaram się porozumieć na wszelkie możliwe sposoby i oczywiście podszlifować język.

Wychodząc nieco poza tematy zawodowe, proszę powiedzieć czy w związku z różnicą kulturową przydarzyło się Panu faux pas?

Podawanie dłoni do przywitania jest w Tajlandii niespotykane. Kiedy witałem się w ten sposób, czułem się nieco dziwnie, widząc spojrzenia współpracowników. W Tajlandii, ludzie witając się, skłaniają się ku drugiej osobie. Akulturacją z mojej strony było więc  zastosowanie tejże metody. Myślę, że zostało to dobrze przyjęte.

Praca, pracą. Proszę opowiedzieć o życiu towarzyskim, co Pan dobrego zjadł, co zwiedził?

To zupełnie inna bajka niż w Polsce. Dowiedziałem się po fakcie, że nie można jeść ryby w mieści, w ogóle w restauracjach raczej nie powinno się tego robić. Spróbowałem –  oczywiście miałem problemy z tym związane (śmiech). Chciałem jednak jak najwięcej poznać – na przykład jedzenie ze skutera, który wraz z przyczepką jeździ po mieście i serwuje miedzy innymi lokalną kuchnię. Nigdy nie zapomnę smaku zupy z zielonego curry – była przepyszna: feeria smaków i aromatów. Chciałbym spróbować także pieczonych świerszczy. Myślę, że kuchnia tajska jest wspaniała, barwna, jak i kultura. Zwiedziłem między innymi miejscowość Pattya –  turystyczną mekkę, często pojawiającą się na widokówkach. To niezapomniane wrażenia – okropnie ciepła woda, momentami wydawało mi się, że jest cieplejsza niż otoczenie, rajskie plaże…

Wydaje mi się, że Pan oczekuje kolejnej wyprawy do Tajlandii? Jakie emocje Panu towarzyszą?

Chciałbym już wyjechać. Ugotować żurek i zrobić pierogi. Przybliżyć nasze obyczaje, związane na przykład z Bożym Narodzeniem. Mam ogromną chęć asymilacji i nasiąkania kulturą azjatycką. Równolegle, marzę o rozwoju zawodowym w Dziale Utrzymania Ruchu. Będąc w Tajlandii, usłyszałem takie stwierdzenie: jeśli zostanę sześć lat to nie wrócę już do Polski…

Rozmawiała Dominika Kliber

 

Przeczytaj inne opinie o pracy w Bader Polska