Pomocna dłoń naszych mężczyzn, pomysły naszych dziewczyn dały 100% zaliczenia każdej przeszkody. Pot, wysiłek i walka ze słabościami zaowocowały niesamowitą dumą i satysfakcją na mecie. Udało się! Wspólnie wystartowaliśmy, razem pokonaliśmy trasę i trzymając się za ręce z uśmiechem na twarzach przekroczyliśmy linię mety!

Kto wie, może za rok nasza Dryżyna powiększy się o nowych uczestników? Jedno jest pewne, uczestnictwo w takich biegach uzależnia i bardzo motywuje do dalszej aktywności fizycznej.

W imieniu swoim i całej drużyny BADER Polska chciałabym podziękować pracodawcy za umożliwienie startu w Survival Race. Dziękuję każdemu zawodnikowi – była moc, kibicom BADER Polska – doping był fantastyczny oraz Paparazzi – dzięki Tobie możemy przeżyć to jeszcze raz.

Pamiętajcie! Szlifujemy formę na przyszły rok ?

Basia

Zawodnicy teamu BADER Polska o biegu

„Moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne, zaczynając od samej inicjatywy, organizacji i sponsoringu ze strony “pracodawcy”, jak również organizacji samej imprezy, zróżnicowaniu przeszkód i umiejscowieniu. Mając porównanie z podobną imprezą jaką jest Runmageddon uważam, że przeszkody i sam bieg są na podobnym poziomie, zawsze na takich imprezach stopień trudności wyznacza poniekąd miejsce w którym się odbywają. Poznańska MALTA bardzo fajnie się do tego nadaje ze względu na zróżnicowanie terenu, mieliśmy przecież do czynienia z wieloma naturalnymi przeszkodami jak podbiegi w lesie, przebieg przez trybuny (4 razy jak się nie mylę) góra-dół czy przymusowe moczenie w jeziorze Maltańskim, jak również ciekawe przeszkody zrobione i wpasowane w teren jak przejście nad rzeką po ruszającym się wąskiej belce “Dobry balans” czy podbieg na stok narciarski i zjazd zjeżdżalnią. Ciekawe i stawiające mnie w obliczu wyzwania były przeszkody, które należało pokonać tylko przy użyciu siły rąk, mam tu na myśli king kong czy gorilla trap. Nie wspominając o ostatniej przeszkodzie, która masakrowała nasze już i tak nadwyrężone ciała, mam na myśli gigantyczną rampie pod którą trzeba było wbiec i złapać się krawędzi lub dobrych ludzi wyciągających pomocna dłoń. Do momentu sprawdzenia uważałem, że miała około 3,5 m ale jak się okazało miała ponad 4!! Generalnie impreza warta polecenia w zasadzie dla każdego, jest to dobry sprawdzian swoich umiejętności ale również przełamanie swoich barier psychicznych gdzie patrząc z boku stwierdzamy, że nie ma opcji, żeby czy przebiec …6 km czy wdrapać się na ściankę a pod wpływem adrenaliny i przy wsparciu i mobilizacji ze strony drużyny okazuje się, że każdą przeszkodę udaje się pokonać. Na pewno należy pamiętać, że taki bieg to zabawa i nie ważny jest tu czas czy osiągnięcie jakiegoś sukcesu. Za sukces można uznać ukończenie biegu bez kontuzji i do momentu przekroczenia mety współprace drużynową czego u nas nie brakowało. Team BADER Polska trzymał się przez cały czas razem i na każdej przeszkodzie wspieraliśmy się jak tylko było można. W drużynie tylko 2 osoby na 9 uczestniczyło wcześniej w podobnych biegach i nie mieliśmy w sumie chyba żadnych treningów przygotowawczych do tego typu wysiłku a mimo to 88 drużyn na 212 zostawiliśmy w tyle. W moim przekonaniu drużyna wypadła super! Na pewno jeżeli będę miał jeszcze możliwość wzięcia udziału w tej czy podobnej takiej imprezie to się piszę! Oczywiście zachęcam wszystkich którzy wahają się czy byliby w stanie sprostać takiemu wyzwaniu, to jest naprawdę świetna zabawa a każdy wysiłek i poświęcenie w trakcie biegu można indywidualnie dawkować. Zawsze można zrobić burpee :)”. Artur Jawor

“To mój pierwszy bieg, adrenalina była ogromna…nie wiedziałam czego się spodziewać, były też chwile zwątpienia, ale satysfakcja po biegu rekompensuje cały pot i wysiłek. Najważniejsze jednak, że biegliśmy RAZEM! Dzięki pomocy naszych niezastąpionych chłopaków i wsparciu każdego udało się. Chcę również bardzo podziękować Basi…bez Ciebie nawet bym nie wystartowała, nie mówiąc o całej reszcie! Dzięki!”. Marta Laszczowska

„Oczywiście, że się piszę na start za rok. Baaa kibicki tak się napaliły, że już chciałyby też spróbować swoich sił we wrześniu na 3 km “Starter” 🙂 Było ciężko, bo pogoda była naszą 31-szą przeszkodą a punktów pojenia zdecydowanie brakowało, ale satysfakcja ze 124 miejsca na 212 w klasyfikacji drużynowej jest ogromna”. Magdalena Cieśla

„Potwierdzam słowa Madzi:)  Zabawa była przednia. Wiele radości i pozytywnej energii podczas samego biegu, jak i po. Najlepsza jest oczywiście satysfakcja, że wszyscy ukończyli bieg. Drużyna była bardzo pomocna i dodawała otuchy, jak i kibicie, którzy wspierali nas przez cały czas 😉 Oczywiście bez kilku otarć, siniaków jak i zakwasów następnego dnia się nie obeszło, ale było warto, przynajmniej czujemy, że żyjemy. Chętnie powtórzyłabym to jeszcze raz. Moim zdaniem najsłabszym punktem był brak większej ilości stacji z wodą, jedna to zdecydowanie za mało, może następnym razem będzie lepiej ;)”. Beata Jaworek

„Podpisuje sie pod tym nogami i rękami. Utytłałem się  jak małe  dziecko, skakałem nad ogniem, pływałem w ubraniu!!!:))))—generalnie przekroczyłem  kolejne granice. Tak –  w przyszłym roku pisze się  i zabiorę znajomych. Jak wypadła drużyna ?— Myślę,  ze z tym zespołem w przyszłym roku będziemy w pierwszej dziesiątce!:)”. Grzegorz Starczewski

„Tak jak napisał Grzesiu i reszta drużyny zabawa przednia, a co najważniejsze kształtująca siłę woli i charakteru. Poczułem się jak nastolatek taki wyprany i zmęczony:))))) Drużyna super i za rok mam nadzieję też wszyscy pobiegną (może w większym gronie) im nas więcej, tym lepsza zabawa”. Władysław Woronowicz

„Super zabawa. Grupa dała mi dużo wsparcia i pozytywnej energii! Kto by pomyślał, że będę się świetnie bawiła biegając w błocie, czołgając po piachu i wskakując do wody w ubraniu 🙂 O zakwasach zdążyłam już zapomnieć, więc jak najbardziej pisze się na przyszły rok! Oby następnym razem było więcej wodopojów!”. Roksana Lisiewicz

„Moje wrażenia po ”Survival Race” są mega pozytywne z uwagi na formułę zawodów. Lubię wyzwania z wyższej półki, a na pewno można do tego zaliczyć ten właśnie wyścig. Nie do końca byłem dobrze wypoczęty fizycznie z uwagi na to że byłem dosłownie tydzień po półmaratonie, aczkolwiek dałem ponieść się emocjom, ponieważ zostałem zaproszony przez genialny team. Znam siebie i wiem że na pewno żałowałbym gdybym nie wystartował w tych właśnie zawodach. I nie żałuje… Adrenalina, dobry team, wspaniały doping i dość trudne przeszkody. Właśnie o to chodzi, żeby łatwo nie było a wówczas zabawa jest świetna. Do zobaczenia za rok”. Marcin Kowalski